23 mar 2012

Koniec z Bloggerem

Dziś chciałabym oficjalnie powiedzieć, że zawieszam obecnego bloga na rzec:
Cytuję: "Blogger był ciekawym eksperymentem, ale górę wzięła moja masochistyczna osobowość, której zaczynało brakować dreszczyku emocji przy publikacji notki i furii gdy ta w niewyjaśnionych okolicznościach znikała."
Do napisania~ !!

7 mar 2012

Manga a anime

Moshi Moshi!
Jakiś czas temu postanowiłam zrobić sobie odpoczynek od anime oraz znacznie ograniczyć siedzenie przed komputerem. Powiem szczerze, że odniosło to wiele pozytywnych skutków - mam więcej czasu do zagospodarowania, a dzień stał się dłuższy. Ponad to zwykle chodzę spać o racjonalnych godzinach, bo nie mam już wymówki "jeszcze tylko jeden odcinek". Jednak za największy plus uważam to, że zaczęłam doceniać mangi, które dotychczas stały u mnie na drugim miejscu, zaraz za anime. Powiem szczerze, że dziś nie umiałabym wybrać między nimi. To trochę tak jakby porównać czekoladę z truskawkami. Obie słodkości są moimi ulubionymi, mimo że różnią się prawie wszystkim i po prostu nie możne ich do siebie przyrównać. Ponad to tu również nie potrafiłabym zdecydować co lubię bardziej.


     Anime to coś, dzięki czemu zaczęła się moja przygoda z m&a oraz rysowaniem typowo mangowym. Zawsze będę miała sentyment do "Naruto" i nigdy nie będę potrafiła spojrzeć obiektywnie na te kilkaset odcinków. Anime, w przeciwieństwie do mangi, jest dynamiczne, kolorowe, a także posiada ścieżkę dźwiękową. Manga to z kolei coś znacznie subtelniejszego, bardziej osobistego. Przewracasz kolejne strony, czujesz charakterystyczny zapach farby drukarskiej, widzisz każde pociągnięcie, w które autor włożył mnóstwo pracy, a także te niedoskonałości. To coś diametralnie innego do dynamicznego anime. Czytajac mangę możesz się zamyślić nad wyrazem twarzy bohatera, jego słowami, setki razy powracać do tego samego kadru, czytać od końca lub przy dowolnej muzyce.
     Jak już wspomniałam nie sądzę, abym umiała wybrać między mangą a anime. Są to moje dwie, równorzędne pasje i nie chciałabym, żeby ktokolwiek kazał mi wskazywać którą lubię bardziej. To tak jak z czekoladą i truskawkami.

Od dłuższego czasu pracowałam nad nowym wyglądem bloga, jednak stwierdziłam, że efekty są cokolwiek mizerne. Dlatego postanowiłam zmienić jedynie tło. Aktualnie jest błękitne, bo róż zdecydowanie stracił dla mnie cały swój urok, ale wolałabym wprowadzić to nieco bardziej widoczne zmiany. Jednak wszytko w swoim czasie - muszę najpierw sama sprecyzować co konkretnie chciałabym zmienić. W każdym razie obecny wygląd iikae jest swojego rodzaju wersją roboczą. Mam nadzieję, że niedługo ulegnie zmianie.

Ostatnio poświęciłam trochę czasu na stworzenie dłuższego, tematycznego posta, którego muszę jeszcze trochę dopracować, jednak obiecuję, że ukarze się on jeszcze w tym tygodniu.

1 mar 2012

Z perspektywy czasu

Mówiąc szczerze od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem usunięciem tego bloga, jednak koniec końców nie mogłam się przemóc. Naprawdę dobrze jest mieć swój internetowy dziennik. Można pisać o czymkolwiek ma się ochotę, przerabiać zdjęcia oraz grafikę, a następnie ubarwiać nią kolejne posty. Chciałabym pisać regularnie. Najlepiej codziennie. Jednak z drugiej strony nie chciałabym pisać na siłę, ale nie chcę również go zaniedbywać, bo z doświadczenia wiem, że nie prowadzi to do niczego dobrego.
     Chciałabym móc nie przejmować się tym jak moje posty pobiorą osoby wchodzące na iikae. Nie przeczę, jak na razie idzie mi to dość kiepsko, ale chciałabym powoli zmieniać wydźwięk notek na taki, który satysfakcjonowałby mnie samą. Nie, nie chodzi mi o to, że dotychczasowe notki były złe. Po prostu w wielu przypadkach nie były one szczególnie treściwe, ponieważ wolałam nie rozwijać poszczególnych myśli ze względu, na to, że nikt nie przeczyta długich, nieco osobistych postów lub zostaną one źle odebrane. Jednak ostatnio stwierdziłam, że jeśli dalej będę prowadziła bloga w taki sposób, w krótkim czasie stanie się on zupełnie bezwartościowy, pełny pustych, zbędnych słów, a jego jedynym atutem będzie grafika. Krótko mówiąc za jakiś czas nastąpiłby przerost formy nad treścią, co koniec końców skończyłoby się usunięciem iikae.

Nie chcę pisać dla kogoś.

"Marzenie - to taki gmach, który istnieje, póki się go nie zaczyna budować"

Z perspektywy czasu, chociażby odkąd prowadziłam poprzedniego bloga, mogę powiedzieć, że w pewnym sensie dojrzałam. Wiem czym chciałabym zająć się w przyszłości, mam pasje, marzenia - jedne mniej osobiste, inne bardziej. Ostatnio stworzyłam swoją listę marzeń. Jest w niej kilka punktów, które zmotywowały mnie do zaczęcia pisania dla siebie, pracy nad stylem, czy poszerzania zakresu słownictwa. Mówiąc szczerze jestem osobą dość ambitną, więc chciałam od razu przejść do realizacji celów, które sobie postawiłam. Dlatego dzisiejszy post jest pewnego rodzaju wstępem, który ma zapoczątkować zmiany iikae.

25 lut 2012

chwila przerwy

Ostatnio potrzebowałam czasu na uporządkowanie kilku spraw, dlatego trochę nie spisałam. Zaangażowałam się również w kilka projektów, ale o nich wspomnę kiedy indziej. Ponad to postanowiłam odpocząć od pisania, bo ostatnio zupełnie straciłam wenę twórczą, co przełożyło się na mnóstwo szkiców notek, z których nie byłam zadowolona i nie chciałam ich publikować, jednak szkoda mi było ich usunąć. Może kiedyś do nich wrócę.
     Kilka dni temu postanowiłam również zrobić sobie małą przerwę od "Naruto" i obejrzeć coś lżejszego. Długo nie mogłam się zdecydować. Zaczęłam kilka anime, a nawet jedną dramę, ale ostatecznie padło na "Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai" ze względu na miłe dla oka projekty postaci oraz oprawę graficzną i nieskomplikowaną fabułę.

sama się sobie dziwię, ale uwielbiam ten słodki opening

 Obiecuję w najbliższym czasie o nim napisać, co wydaje mi się być dość ciekawym wyzwaniem, bo jak na razie zupełnie nie wiem co o nim myśleć.

Do napisania!

21 lut 2012

Sasuke, I hate you

Moshi Moshi!
Choroba zdecydowanie ma swoje pozytywy - brak zrywania się o nieludzkiej godzinie, nadrobienia zaległości w anime oraz bezkarne lenienie się. Przez ostatnie dwa dni za sprawą przeziębienia dostałam przywilej zostania w domu i maksymalnie to wykorzystałam. Poza całkowitym zignorowaniem pracy domowej z matematyki oraz mojej nieobecności na  sprawdzianie z fizyki do plusów zaliczam również obejrzenie kilkudziesięciu odcinków "Naruto", które naprawdę zdążyło mnie już uzależnić. Mimo to do końca serii zostało mi około osiemdziesięciu epizodów. Jenak pomimo tego, że nie dobrnęłam jeszcze do końca "Naruto" doszłam do kilku wniosków. Mianowicie:
1. Kocham, kocham i wielbię ponda wszytko piąty opening, którego słucham a okrągło, i który nigdy mi się nie znudzi!

Hikaramita kotoba wo tsunaide

2. Postacią, której najbardziej nie cierpię jest Sasuke, który zajmuje zaszczytne miejsce tuż obok Sakury. Jednak jest to temat do dłuższych rozważań, które (nie martwcie się) ujrzą światło dzienne w najbliższym czasie.
3. Nauczę się, chociażby nie wiem co, rysować Naruto oraz Kakashiego i kilka innych postaci, które od dłuższego czasu nie dają mi spokoju. To już jest kwestia czystej ambicji, bo nie możliwe żeby Uzumaki ciągle przypominał bardziej kunoichi, aniżeli nadpobudliwego ninja.
4. Ponad to stwierdziłam, że  przez "Naruto" coraz częściej przyłapuję się na rozmyślaniu typowo filozoficznym, co ze szczyptą groteski (którą zawdzięczam "Another") oraz typowej dla mnie abstrakcji daje dość niekonwencjonalne wnioski. 
5. Chciałabym w najbliższym czasie napisać długi, długi fanfic. Mam już pomysł i ogólny zarys fabuły, ale i wiele gorzej jest z czasem, którego zawsze mi brakuje. Jednak jeśli coś napiszę, to na pewno się z wami podzielę ^^

Może mi nie uwierzycie, ale dzisiejszy post pisałam praktycznie przez cały dzień, między kolejnymi odcinkami "Naruto". (Jak sądzę) da się wyczuć subtelny brak ścisłości między pojedynczymi zdaniami, prawda?

19 lut 2012

Gdańsk

Ohayo mia!
Dlaczego weekend mija tak szybko? Ledno co zaczął się piątek, a tu już niedziela wieczór. Jako że miałam kilka rzeczy do zrobienia zupełnie wyleciały mi z głowy zaległe prace, które muszę oddać w poniedziałek! Jednak zamiast sumiennie zabrać się za matematykę znalazłam znacznie ciekawsze zajęcie - przeglądanie i porządkowanie folderów ze starymi zadęciami, z ubiegłego roku. Nie zdziwcie się, proszę, jeśli jutro zacznę narzekać na szkołę, naukę oraz beznadziejność matematyki. W każdym razie oto kilka ze zdjęć sprzed roku, które zrobiłam podczas wypadu do Gdańska:


czekając na zielone ^^


Swoją drogą niedługo planuję wybrać się do Gdańska, na małe zakupy oraz do kina, choć teraz dość trudno wygospodarować mi wolny dzień. Mimo to bardzo zależy mi na dwóch filmach, które naprawdę z chęcią bym obejrzała.
     Chcąc, nie chcąc muszę kończyć, bo wzywa mnie matematyka (niedługo mam zapowiedziany sprawdzian), a nauki nie mogę odwlekać w nieskończoność, bo w końcu mój len weźmie górę ;)
A wam, jak mija niedzielny wieczór?