Moshi Moshi!
Anime skończyłam dopiero dziś, ponieważ nie mogłam obejrzeć dwóch ostatnich odcinków ze względu na "przeładowanie serwera" anyfiles. W każdym właśnie po raz kolejny słucham świetnego openingu i nie mam pojęcia co myśleć o anime noszącym tytuł "Kamisama no Memo-chou".
Jest to jedna z nowszych produkcji studia J.C.Staff (2011 rok), do którego już zdążyłam się zrazić po obejrzeniu "Kaicho wa Maid-sama!". "Kamisama no Memo-chou" jest anime zaliczanym do gatunków kryminalnych, komediowych i obyczajowych, a już samo to połączenie nie wróży nic dobrego. Mimo, że seria jest dość krótka (dwanaście odcinków), to kolejne odcinki oglądałam w dość dużych odstępach czasu. Zwykle nie miałam chęci na kilka odcinków pod rząd, zawsze znalazło się ciekawsze anime. Jednak nim zacznę pisać o wadach i zaletach "Kamisama..." należałoby przedstawić fabułę tej produkcji.
W pierwszym odcinku poznajemy młodego chłopaka imieniem Narumi, który po raz kolejny przenosi się do nowego miasta. Po kilku dniach poznaje Ayakę, a za jej pośrednictwem kilka dziwnych osób współtworzących niecodzienną agencję detektywistyczną, który nazywają siebie NEET-ami.
Na dwanaście odcinków anime składa się kilka kryminalnych zagadek, które w zasadzie nie są ze sobą powiązane, w których jak można się domyślić bierze (mniejszy lub większy) udział główny bohater - Narumi. Na jego tle postaci drugoplanowe wypadają dość blado, aby nie powiedzieć płasko lub wydają się nieco "odrealnione". Mimo długości serii twórcy mogliby położyć większy na rozwijanie osobowości bohaterów, bo niektórzy z nich byliby ciekawymi, niebanalnymi charakterami ubarwiającymi tą momentami patetyczną serię. Jednak jak na razie kreacje postaci po prostu leżą.
Fabuła wcale, a wcale nie ma się lepiej. Nie chcę zdradzać ważniejszych wątków, wiec powiem po prostu, że osobiście nie emocjonowało mnie śledzenie poszczególnych zagadek (z wyjątkiem ostatniej sprawy), w których rozwiązywaniu niezastąpiony był geniusz małej detektyw Alice.
Jednak poza płytkimi bohaterami epizodyczną fabułą "Kamisama no Memo-chou" posiada niewątpliwe zalety - piękną grafikę, przyjemne dla oka projekty postaci oraz świetną muzykę. Są to trzy rzecz, które sprawiły, że dobrnęłam do dwunastego odcinka i nie żałuję, że w ogóle zabrałam się za to anime, choć jestem pewna, że wiele osób będzie miało odmienne zdanie. Jednak nie zmienia to faktu, że ścieżka dźwiękowa, ending oraz opening są prawdziwymi perełkami, które nijak pasują do tego bardzo przeciętnego anime.
Naprawdę trudno powiedzieć mi jest to anime godne polecenia. Myślę, że jeśli w długi, zimowy wieczór ma się chwilę czasu, to warto poświęcić ją na obejrzenie kilku pierwszych odcinków. Tu najbardziej widać zmarnowany potencjał. Dalej jest nieco gorzej, ale ostatnia sprawa jest warta obejrzenia kolejnych epizodów.
Do napisania!
Bry, Makoto~! :D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że mnie jeszcze choć trochę pamiętasz ^ ^"
- ShiraNai, miałam pamiętnik otaku na onecie ;3 i czytałam Hanagate.
Widzę, że całkiem dobrze sobie tutaj (na blogspot) radzisz ;) Wchodzę na hanagate .... i czytam o przeniesieniu. Sama długo szukałam miejsca by móc skończyć z onetem i dzięki Tobie trafiłam tu ;) - Arigatou ^ ^
Co do anime...
Kauchou-wa Maid sama - oglądałam, uwielbiam to anime ^ ^... ale i tak (jeśli chodzi o komedie romantyczne) wolę Toradora! ^ ^
Kamisama no Memo-chou nie oglądałam, ale może sie skuszę. Twój opis fabuły i postaci z lekka mnie zraził, ale no cóż każdy ma prawo do swojego zdania. Jednak jestem pewna, że grafika i muzyka to już fajna cześć tego anime ^ ^ - mi odbija na punkcie grafiki >_<
Posłuchałam obie piosenki, no powiem... ładne są ;3
I to by było chyba na tyle...
zapraszam do siebie :) - i jak wiesz jak dokładnie się posługiwać blogspot... to proszę o drobną pomoc ^ ^
z góry dzięki :3
Pozdrawiam!!
Nie przekonało mnie anime, widziałam z jeden czy dwa odcinki, nie wiem dlaczego xd. Jednak fakt faktem, kreska ładna.
OdpowiedzUsuńprzy-kubku-kawy.blogspot.com (tya, pamiętniczek).
Kamisama no Memo-chou... obejrzałam parę pierwszych odcinków po przeczytaniu twojego posta; fabuła i bohaterowie (no może poza Alice) totalnie mi nie leży, za to grafika i oprawa muzyczna... mmrr... cud, miód i orzeszki. Szczególnie właśnie "Teddy"... trochę jak pozytywka. Dzieciństwo, pluszaki, lizaki i trochę psychodelii... właśnie podsunęłaś mi mój ulubiony OST :3
OdpowiedzUsuńKaicho wa Maid-sama! nie oglądałam... w sumie historia o zuej moe i bezczelnym biszu tak średnio mnie interesuje, albo tak to już jest, że po entej przeczytanej historii o bezsensownych nawalankach między ninja/shinigami/demonami/zuymi magami urocze pokojówki wyglądają co najmniej... dziwnie...?
drop-of-japan.blogspot.com (yup, kolejny pamiętniczek)